czwartek, 9 kwietnia 2015

Znakowanie rowerów na policji...

Akcja policji zaiste zacna :) Dzięki temu możliwe jest ewentualne odzyskanie roweru po przechwyceniu go od złodziei przez policję. Jest wielce prawdopodobne, że rower mojego Męża tkwi właśnie w policyjnym magazynie odzyskanych "bezdomnych" jednośladów, gdyż nie był oznakowany i nie ma podstaw do wydania go właścicielowi. 
Trzeba przyznać, że gwizdnięty został w dość kulturalny sposób. Otóż gdy zeszliśmy do piwnicy po rowery zastaliśmy piwnicę zamkniętą na kłódkę jak zawsze, aczkolwiek roweru w niej już nie było. 
Mój stary góral okazał się tak nieatrakcyjny, że stał gdzie go odstawiliśmy :) Cóż, jaki właściciel...
Od końca zeszłego roku mamy wymienione drzwi w piwnicy na pancerne :D
Teraz gdy nabyliśmy dwa rowery postanowiliśmy się dodatkowo zabezpieczyć w postaci oznakowania ich. Czynność ani lekka, ani łatwa choć można uznać ją za przyjemną :) 
Po pierwsze należy dostać się na rowerze na nasz komisariat. Kawał drogi, bo mieszkamy za miastem, ale za to pogoda dziś była wyjątkowo piękna na rowerek. Sam komisariat znajduje się w starym budownictwie bez podjazdów, ani wind. Gabinet w/w pani jest na parterze acz wysokim, więc trzeba swoje pojazdy zwyczajnie wnieść po schodach. 
Po drugie wchodzi się osobno przez drzwi, które otwiera tylko funkcjonariusz. 
I tak poszłam na pierwszy "odstrzał". Podprowadziłam rower gdzie mi kazano, a było to pomieszczenie dość wąskie, gdzie znajdowały się dwa biurka, stolik i fotele z bardzo wąskim przejściem. Pani zasiadła za biurkiem i poprosiła o mój dowód osobisty i dokumenty z zakupu roweru. Dodam, że nie byłam tam pierwszy raz! Wcześniej przeszłam tą samą drogę lecz w gabinecie zorientowałam się, że nie mam dowodu osobistego :) Gdy pani wypisywała kwity poprosiła bym odwróciła rower. Niewiele myśląc wyjechałam nim z gabinetu, nawróciłam i wjechałam tyłem... Gdy pani oderwała się od papierków i zerknęła na rower z powstrzymaniem się od klapnięcia ręką w czoło parsknęła śmiechem i stwierdziła "ale do góry nogami" :) Aaaha!


Zgodnie z prawdą powiedziałam, że jak tak to muszę poprosić Męża, bo sama nie mogę dźwigać. Pani się zgodziła, wyszła ze mną i poprosiłyśmy Qbę, by przekręcił rower. Ja w tym czasie zostałam z jego machiną. Później nastąpiła wymiana i Qba poszedł ze swoim rowerem a ja czekałam na jego powrót. Gdy przyprowadził rower okazało się, że muszą wziąć jeszcze raz mój. Qba jak to Qba, numer musiał wywinąć i w obecności policjantów i tej pani stwierdził, że mój okazał się kradziony i muszą mi go zabrać :) 
Oczywiście okazało się, że pani zapomniała oznakować mój rower :D 
Później pani dość wymownie się do mnie uśmiechała... albo ze mnie :)
Zrobiliśmy dziś w sumie ponad 20 kilometrów co sprawiło, że czuję każdy mięsień i mam wrażenie, że dalej siedzę na siodełku... Ale jestem szczęśliwa z aktywności i nie mogę się doczekać do kolejnej... choć wolałabym przeczekać aż odcisk siodełka zniknie z mego zadka...
A' propos zadka! Mój Tusiek wymyślił nowy styl walki. Polega on na staniu w obrębie drewnianej obręczy (w tym przypadku był to stary fotel) i energiczne naparcie szlachetną częścią pleców na deskę, którą chcemy wyłamać :) Nazywa się to ZADZI-TSU :D Skuteczne i niebezpieczne :D

Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. Cudne trzy wpisy na raz :) Cóż za dawka humoru :D
    Hiems, ja Ciebie proszę, pisz częściej :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Cię rozbawiłam :)
      Postaram się częściej ;)

      Usuń
  2. 55 year-old Human Resources Assistant IV Walther Cater, hailing from Clifford enjoys watching movies like The End of the Tour and Rugby. Took a trip to Medina of Fez and drives a Bentley Litre Supercharged Le Mans. Odwiedz ten link

    OdpowiedzUsuń

Dzięki :)