piątek, 17 kwietnia 2015

Post dla Musi :)

Ponieważ popełniłam rodzinne faux pas i opisałam wpadkę językową mojej Musi (z resztą wynikającą z naszego trollowania) postanowiłam opisać kilka moich wpadek.
Praca z ludźmi to kopalnia przejęzyczeń. O wielu już napisałam wcześniej, ale w ciągu ostatnich dni kilkakrotnie zabłysłam :)
1. Odbierając telefon byłam zaangażowana w jakąś papierkową sprawę i nie do końca trybiłam. Ale usłyszawszy, że chodzi o rezerwację przełączyłam do Biura Usług ze słowami: "już pana położę z paniami z biura"... Pan zaintrygowany zapytał "naprawdę?", ale dalszej konwersacji nie było, bo zdążyłam machinalnie wystukać numer i przełączyć.
2. Pewni panowie chcieli zrobić dowcip koledze (sanatorium dla niektórych to kolonie dla dojrzalszych wiekowo :P ). Zapytali mnie więc, gdzie w mieście jest sex shop. Fakt, że to wiem świadczy tylko o tym, że mają wypasiony baner na starówce! Chcąc panów pokierować (zgodnie z resztą z prawdą) powiedziałam " tego typu sklep znajdą panowie tylko pod głównym kościołem".
3. Trochę zmarznięta chciałam poprosić w sklepie o jednorazówkę, wyszło mi "poproszę rerarówkę".
4. A z kolei w mięsnym wymyśliłam nową nazwę mięsa, mianowicie "mięso garmażeżryjne".

I wiem, że choć wypisałabym jeszcze wiele takich wtop, to jeszcze przez długi czas nie odkupię swej winy! Ale będę się starała :D

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki :)