wtorek, 10 lutego 2015

Narzekanie...

Mój dzisiejszy wpis można zaliczyć do cyklu tych z narzekaniem w tytule (dosłownie i w przenośni).
Staram się na co dzień unikać marudzenia, choć mój powiernik - mąż jest zapewne innego zdania...
Jak tak się zastanowić, najczęściej wyprowadzają mnie z równowagi ludzie. To, że mimo posiadania świadomości (wszelakiej) zachowują się jak bezmyślne istoty stworzone do negowania wszystkiego co im się w jakikolwiek sposób przedstawi... 
Czy doprawdy tak trudno jest wysłuchać drugiego człowieka, zrozumieć i dopiero się wypowiedzieć? 
Czy każdy człowiek musi uważać siebie za alfę i omegę?
Czy społeczeństwo mające w naturze tworzenie podziałów nie mogłoby określić różnorodności w kategoriach rozsądku a nie majątku?
Widzę co robią z ludzi pieniądze. 
Każdy dalszy szczebel kariery zniekształca ich formując w bezkształtne masy pogardy i krytyki wobec człowieczeństwa...
Smutny obraz degradacji otoczenia sprawia, że z każdym dniem mam ochotę uciec do swojego azylu. Zapomnieć o całym dniu i usiąść we własnym domu z własnym powiernikiem... A gdy zbliża się kolejny dzień pełen karykatur napada mnie strach... Z jednej strony nie chcę znów przez to przechodzić, z drugiej zaś... czy mój powiernik nie ma już dość? Każdy przecież ma swoje granice... 
I tak gdyby się zastanowić: możemy uciekać, ale się nigdy nie schowamy... Przygnębiająca myśl...
Eh. 

2 komentarze:

  1. Niestety. słowo ludzie jest ostatnimi czasy nadużywane, bo ewolucja społeczna wydziela dwa, pozornie podobne ale biegunowo różne gatunki, ludzie i nagie małpy. Tych drugich jest bardzo dużo, wypełniają przestrzeń światową tak szczelnie, że ludzie-ludzie mają problem by się odnajdować i wymieniać myślami poprzez rozmowę, twórczą, uduchowioną człowieczeństwem, uświetnioną uznaniem dla tego tylko, że ktoś się stara po prostu być ludzki dla drugiego człowieka. Hiems, nie łam się, poczęstuj się sporą łyżką mizantropii, której mam wiele, łącząc się w biernej nienawiści do nagich małp :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. James, Twoje słowa dały mi wiele do myślenia!
      Przede wszystkim dziękuję za podniesienie na duchu :)
      Co do mizantropii, sądzę że mnie też przepełnia. Choć myślę, iż u mnie może wynikać z antropofobii. Z czasem ta przypadłość (w drodze mojej ewolucji "ku dorosłości") przerodziła się w mizantropię! Złość i niechęć wzięły górę nad strachem.
      Myślę jednak, że zdrowiej dla nas byłoby skłanianie się ku współczuciu dla tych nagich małp! W gruncie rzeczy są biedni, bo czyż człowiek szczęśliwy wyżywa się na innych lub zwyczajnie ich olewa?
      Pozdrawiam Cię gorąco!!! Łączę się w biernej mizantropii i życzę nam obojgu dawki współczucia, gdyż to byłoby dla naszych nerwów mniej brutalne!

      Usuń

Dzięki :)