czwartek, 9 października 2014

Domowe ognisko

Wieczory co raz wcześniej zakrywają się ciemną kotarą, przez którą zerka na nas księżyc jakoby anioł stróż strzegący swych podopiecznych. 
Zimno skrada się krok za krokiem w kierunku naszych domostw, a my odziewając się w ciepłe swetry staramy się go nie dostrzec. 
Naszym największym sojusznikiem jest ogień. Zapalamy go na szczycie świecy, dumnie sięgającej niebios niczym iglica wzniesiona ku czci duchom płomieni. 
Ileż smutku i cierpienia potrafi od nas odegnać. Złe wspomnienie, to dzisiejsze, to wczorajsze ... to najgłębiej zakorzenione potrafi spłonąć w jej świetle. 
Gdybyśmy tylko mogli ten stan utrzymać na zawsze... Zapomnieć. Nie być już świadkiem złego, które się wydarzyło. 
Gdyby tylko nasze prośby do ognia miały moc spełnienia... 
Ile rozterek, ile bólu byśmy sobie zaoszczędzili... 
Jednak czy wówczas nadal zostalibyśmy sobą? 
Czy zło nie hartuje nas każdego dnia? 
Czy gdybyśmy mieli w ogniu moc zapomnienia, nie tracilibyśmy w nim cząstki siebie? 
Ogień oczyszcza, nie zapomina. 
Ogień pozwala ogrzać zbolałe od zimna serce, nie wymazuje z jego oblicza blizn i bólu. 
Nie cofa jego skurczu z chwili cierpienia...
Ale to dobrze. Wbrew rozsądkowi, to naprawdę dobrze. 
Dzięki złym doświadczeniom pozostawiającym na naszym sercu ślad bólu jesteśmy tym kim jesteśmy. I zamiast zatracać się w rozpamiętywaniu, spójrzmy w ogień, oczyśćmy myśli. A gdy oderwiemy wzrok od płomienia silniejsi brnijmy przed siebie z podniesioną głową. Z kolejnym doświadczeniem i wiedzą o sobie idźmy zdobywać świat!


(...)


Płomienie skłaniają do refleksji, ale im dłużej myślimy tym głodniejsi się stajemy.
Dlatego zapraszam do domowego ogniska na chrupiąco-ciągutkowe pianki ;)

Zapach waty cukrowej wypełnia nozdrza i sprawia, że ślinka ścieka po kolana :)


Z wierzchu spieczona i pachną karmelem, a w środku ciągutkowa jak prawdziwa krówka ;P


Wersja dla BARDZO GŁODNYCH :D

Pozdrawiam i życzę smacznego!

4 komentarze:

  1. jakże piękny i mądry wpis....
    a żeby było cudniej, zakończony bardzo pozytywnie i kulinarnie :) uwielbiam pianki :)
    pakowałam je do ciast, kakao, kawy. muszę jeszcze spróbować pieczoną wersję :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Przyznam, że pianki z ciacha nie jadłam....jeszcze :D mam zamiar to wypróbować :) a wersja pieczona mmm jeśli pamiętasz z dzieciństwa cudowny zapach waty cukrowej, to zakochasz sie w piankach znad ogniska ;)
      Serdecznie pozdrawiam :)))

      Usuń
  2. Jakże pięknie i poetycko opisane silne poczucie wartości stawiających czoła codziennej, najeżonej kłami rozwartej paszczy podłej rzeczywistości...
    Bardzo podziwiam i wspieram w każdej walce o lepsze chwile dla tak dobrych ludzi, którzy niczego więcej od życia nie pragną, jak tylko ciepła domowego ogniska, nawet jeśli na ogrzanie ma się tylko świeczkę, ale jedno trzyma a drugie zapala zapałkę...i życie staje się piękniejsze :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      To prawda, że niczego innego nie pragnę od życia jak spokoju i ciepła domu... Jak wiemy życie bywa przewrotne i lubi nam czasem (zbyt często, jak dla mnie) wstrzyknąć w serducho dawkę adrenaliny (bynajmniej niewynikającej z przyjemności). Aczkolwiek bez tego, by nas na dobrą sprawę nie było, dlatego uważam, że warto czerpać z tych chwil lekcje.
      No cóż, łatwo się mówi... Praktyka bywa cięższa... Ale zawsze mamy siebie ;)
      Bardzo dziękuję i pozdrawiam!!!!

      Usuń

Dzięki :)