wtorek, 14 lipca 2015

Urlop

Urlop w naszym wykonaniu to czas relaksu, aktywności fizycznej, umysłowej i ... nie obyło się bez ofiar...
Pierwsze dni, to dni lenistwa! Upał był niemiłosierny! Jednego dnia leżeliśmy plackiem, bo nikt nie miał siły wstać. Noc była taka sama! Kolejne dni były już chłodniejsze, więc wybraliśmy się na rowerach do mojego Tusiaka, żeby wspólnie udać się na rynek. I tu padła pierwsza ofiara!
Połknęłam niesłychanie dużą muchę. I choć mój żołądek bardzo chciał się jej pozbyć, tylko robił fikołki i sprawiał, że stałam z bladą i mokrą twarzą wykonując dziwne skłony ku krzakom... No cóż, białko to białko, jakoś się przyswoiło... Reszta dnia była przyjemna :)
Następnego dnia znów skorzystaliśmy z pięknej pogody i wybraliśmy się na rowery!
Przyznam, że mój nowy rower jest cudowny! I jestem wdzięczna Mężowi, że mnie nań namówił! Po kilku modyfikacjach w ustawieniu kierownicy jeździ się wspaniale!!!
Gdy wracaliśmy do domciu padła druga ofiara!
Wracaliśmy naszą nadmorską ścieżką rowerową, która niemal w całości znajduje się w parku z jeziorkiem, mokradłami i wydmami. Pewna myszka polna z ułańską fantazją chciała przebiec nam drogę. Cóż, mój refleks okazał się zbyt wolny, bo ta kruszyna wpadła mi prosto  pod koło :( Qbusia ominęła, mnie się nie ustrzegła... :(
Zdążyliśmy nawet przed wichurą pójść na plażę! I choć dla mnie słoneczko nie jest wskazane, skusiłam się wizją godzinnego rozgrzania kości i nie żałuję!!! Może ciutkę syczęliśmy na każdym kroku, a po kilku dniach drapaliśmy, ale generalnie byliśmy uradowani!
Niestety przez kilka kolejnych dni wiał wiatr i padał deszcz, jednak nie ma to jak gry planszowe lub na konsolkę oraz dobra książka :D
W ostatni piątek i sobotę urlopu byliśmy w naszym Regionalnym Centrum Kultury na Fantasionie, czyli konwencie gier planszowych i elektronicznych. Pograliśmy bawiąc się naprawdę świetnie. 
Dodam też, że za namową Qbusia zjadłam w sumie 3 gofry (oczywiście nie na raz, choć dzień po dniu :P ) z bitą śmietaną, owocami i polewą krówkową i dzięki ćwiczeniom i wspólnej aktywności nawet schudłam pół kilo :D
hehe tak to można żyć :P

Pozdrawiam!

Nie ma to jak pierwszy dzień w pracy po urlopie...

Ostatni dzień przed urlopem owocował w wydarzenia bardzo sympatyczne!
Począwszy od przyjazdu starych bywalców ośrodka, którzy ucieszyli się na nasz widok, po pozytywną ocenę naszej pracy nowych, jak i zupełnie obcych osób.
I tak jedna ze stałych bywalczyń, na dzień dobry krzyknęła "O! Nasza ulubiona pani nas przyjmie!", a nowa kuracjuszka po krótkiej rozmowie powiedziała: "o, widzę, że ludzie Panią lubią. Ja też już zaczynam" i na potwierdzenie słów wpakowała mi do ręki dwie czekolady :)
Z kolei zupełnie obcy pan, korzystający jedynie z naszej łazienki powiedział, że wszystko robię z gracją, a dodam, że otwierałam tylko drzwi :) 
Z całą pewnością rozpoczęcie urlopu miałam w wyśmienitym nastroju!
Dziś zaś zaczęłam pracę "z grubej rury"!
W godzinach rannych rozmawiając przez telefon, usłyszałam drobny alarm. Najpierw go nie skojarzyłam, ale gdy dotarło do mnie co to, przeprosiłam rozmówczynię i poszłam na zaplecze. To była konsola p/pożarowa! Postąpiłam więc zgodnie z instrukcją i pobiegłam sprawdzić, której części budynku dotyczy alarm. Zanim namierzyłam pomieszczenie i sprawdziłam czy jest pożar (a go nie było) minęło około 5 minut. Przybiegłam do telefonu i zadzwoniłam do straży pożarnej odwołać alarm. Pan dyspozytor poinformował mnie, że przyjmuje odwołanie jednak trzy wozy są już w drodze i mam to samo przekazać panom, którzy się zjawią o.O
Byłam w szoku! Trzeba przyznać, że reakcję mieli niesamowicie szybką! Gdyby i inne służby reagowały tak natychmiastowo, człowiek czułby się bezpieczniej!

www.czarna.com.pl

Ale to nie wszystko!
Po kilkunastu minutach przyszła przerażona kobieta z prośbą o otwarcie pokoju, bo boi się o swojego brata. Pobiegłam więc z panią. Otworzyłam drzwi. Pani przeszukała dokładnie pokój, ale brata nie było. Zajrzała więc do łazienki.... ufff 
Uogólniając, panu po prostu nie służy zmiana kuchni...

www.jestemfit.pl


To nie wszystko!
Tuż po tym, jak cała administracja pracująca do 15 opuściła ośrodek, wparowało dwóch policjantów! 
"No tak - pomyślałam - jakże mogłam przypuszczać, że to koniec ekscesów"!
Panowie wprowadzili pewną panią z zewnątrz z prośbą o udostępnienie łazienki, bo pani zasłabła. Tak uczyniłam, panowie zaś na odchodne powiedzieli: "jak po pewnej chwili pani nie wyjdzie, proszę sprawdzić czy żyje..." heh 
 
maluchgagarin.w.interia.pl

Jak to powiedziała moja koleżanka "dzień na bogato"!!!

Jedno jednak trzeba przyznać -  czas minął mi piorunująco!!!

Pozdrawiam :D

czwartek, 25 czerwca 2015

Z życia wzięte...

W pracy z ludźmi zawsze można liczyć na ciekawe wydarzenia owocujące zabawnymi anegdotami, którymi można podzielić się chociażby na blogu!
Wcześniej już opowiedziałam o moich przeróżnych wpadkach, teraz opowiem o wpadkach ludzi, z którymi (i dla których) mam (niekiedy wątpliwą) przyjemność pracować...
1. Pewna pani w biurze sąsiadującym z moim miejscem pracy podniosła alarm krzycząc "o jeju! o jeju! co ja teraz zrobię!" Niezwłocznie więc udałam się do niej, by sprawdzić czy nie potrzebuje pomocy! Na pytanie "co się stało" uzyskałam odpowiedź, która mnie zamurowała... "wysłałam faks do góry nogami!" 
2. Koleżanka sporządzając dokument zaczęła palcem trzeć mały punkt na monitorze. Spojrzałam co też się stało, okazało się, że w środku tekstu postawiła kropkę, której nijak nie mogła się pozbyć (!)
3. Pewne trzy panie chciały podłączyć lampkę, jednak nie starczyło im kabla, by móc ją postawić w wyznaczonym miejscu. Wpadły na trafny pomysł, by użyć przedłużacza. Po podłączeniu jednak lampka nie działała. Miałam nie lada ubaw, gdy "eksperckim okiem" zobaczyłam, iż lampka miała wtyczkę w gniazdku przedłużacza tuż obok wetkniętej w przedłużacz wtyczki... przedłużacza :D
www.konradus.com
4. Wpadki językowe zdarzają się wszystkim, co dla mnie jako osoby mającej w tej dziedzinie poziom "ekspert" jest wiadomością podnoszącą na duchu. Dlatego z uśmiechem na twarzy podszytym nutką kąśliwej satysfakcji przytaczam przykład osób na wysokich stanowiskach, dla których najwyraźniej nie ma różnicy między "kolonizacją" a "kanalizacją" ;)
5. Pewni państwo szli do windy. Nie widziałam ich, lecz słyszałam ich rozmowę. W pewnym momencie usłyszałam zdanie zbulwersowanej pani "uważaj, bo przytrzaśniesz małego!!!" Na szczęście w momencie wahania czy spojrzeć usłyszałam głosić dziecka "ja chcę przycisnąć guziczek!" Ufff
6. Pewna Niemka (to naród zaiste bez kompleksów) podeszła do mnie z prośbą o informację. Widziałam jej popiersie, jednak goście idący za nią szeptali i pokazywali ją sobie palcami. Na początku myślałam, że to tylko pojedynczy epizod, ale gości szepczących i stających za panią było co raz więcej. Gdy skończyłam rozmowę a pani odwróciła się ode mnie, postanowiłam wstać i sprawdzić co było przyczyną szeptów... Cóż, szlafroki jak wiemy są różnej długości i nie dziwi nas taki sięgający do połowy szlachetnej części pleców. Jednakże zdziwienie ogarnia wówczas, gdy noszący szlafrok nie ma pod nim absolutnie nic! Pani miała ponad 80 lat i 0 skrępowania!
7. Ośrodki muszą w porze nocnej być chronione, stąd ochroniarze, przy których możemy czuć się bezpiecznie... jak się okazuje do czasu... Pewnego wieczora pewien pijany pan wraz z równie pijaną panią zaczęli niewybrednie przebierając w słowa i czyny kłócić się. Ochroniarz chcąc (z dobrą intencją) interweniować, podszedł czym prędzej do mnie ze słowami wzburzenia "proszę coś powiedzieć temu panu, bo pan narzuca się pani!"
... cdn ...

Pozdrawiam :)

środa, 24 czerwca 2015

Ćwiczenia w jesiennej aurze

Jak na razie trzymam się postanowienia, aby regularnie uczęszczać na zajęcia pilates. 
Byłam już trzy razy ;) 
Może jeszcze nie zasłużyłam na pochwalne "ochy" i "achy", ale sama z siebie jestem zadowolona, bo widzę w swoim zaangażowaniu w ruch spory postęp. 
Owszem, im więcej ćwiczeń, tym więcej zauważam ułomności w swoich możliwościach fizycznych, jednak jestem dobrej myśli i uważam, że jestem w stanie wrócić do sprawności sprzed 10-15 lat. 
Mam wiele do zrobienia, ale czuję, że dam radę.
"Dieta" daje rezultaty w postaci zrzuconych 9 kilogramów (od stycznia), z czego jestem "wery hapi" :))) Jeszcze trochę i będzie rewelacja! 
Mój Mąż zaś, przebił mnie o stokroć i jestem z Niego bardzo dumna! Qbuś podziwiam Cię za siłę woli i wytrwałość!!! :*
Za oknem mamy jesień, ale gdyby tak się przyjrzeć uważniej, jest ona nadwyraz soczyście zielona i ten właśnie szczegół niech nas napawa radością oczekiwania na lato!!! Choć za letnim skwarem nie przepadam, mam wielką potrzebę wygrzania kości promieniami słońca! 
Pozdrawiam ciepło!

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Pilates

Na początku nazwa kojarzyła mi się z rumbą, zumbą i czymś ogólnie rytmicznym i szybkim. A tu zaskoczenie, doprawdy bardzo miłe :)
Spokojne ćwiczenia na rozciąganie, wytrzymałość, a przede wszystkim na wzmocnienie kręgosłupa, czyli wszystko czego moje ciało wymaga i w czym wybitnie niedomaga ;)
Pierwsze zajęcia za mną i mam niejasne przeczucie, że jutro odkryję, poprzez ból, partie mięśni dotąd mi nieznanych :) Ale to dobrze!!! Co najwyżej z rana w naszym domku będzie słychać błaganie "pomóż mi proszę założyć tą bluzkę, Kochanie..."
Mam nadzieję, iż wytrwam w systematycznym uczęszczaniu na ćwiczenia! Mam motywację w postacji obietnicy o zadbanie o siebie! 
Serdecznie polecam te ćwiczenia pracusiom, bądź leniwcom pospolitym (jak ja)!!!

Pozdrawiam :)

wtorek, 5 maja 2015

Pyrkon i majóweczka

W ostatni weekend kwietnia pojechaliśmy z Qbą do Poznania na Pyrkon! To najwspanialszy i najgenialniejszy wytwór miłośników fantastyki ever! Mnóstwo zapaleńców przebranych w ulubione postaci gier, filmów i komiksów! Strefy przeznaczone dla graczy planszówkowych i elektronicznych! Cała gama atrakcji do obskoczenia w 3 dni! 
Przy zakupie biletów każdy otrzymuje pełny program i zaczyna planowanie :D 
Dla nas najważniejsze były turnieje planszowe - w Neuroshima Hex i Munchkin. W pierwszą grę gramy od dawna, w drugą zaś dopiero nauczyliśmy się na Pyrkonie! Polecam obie! 
Wzięłam też udział w turnieju strzelniczym! Przyznam chwaląc się nieskromnie, że zajęłam 14 miejsce na 90 osób (jako jedyna z ok. 5 kobit weszłam do kolejnego etapu). 
Odkryłam chyba swoją pasję! ASG :) 
Wraz z Qbą wypoczęliśmy i ubawiliśmy się za wsze czasy :) 

Majówkę zaczęłam w pracy, ale nie żałuję, bo pogoda nie dopisała, a Qba miał możliwość odpocząć ode mnie ;)
W drugi dzień odpoczywaliśmy razem oglądając serial DareDevil, który jest GENIALNY! Trzeciego dnia wybraliśmy się z moim Bratem na lotnisko, gdzie strzelaliśmy z łuku! Zrobiliśmy sobie tarczę ze starego materaca, butelki i kawałka styropianu, a wszystko to ułożyliśmy na górce z piachu. Qba pokonał samego Robin Hood'a strzelając w leżącą na górce strzałę, która nie wbiła się w górkę! Tak trafnie strzelił, że ją przepołowił!!!

Made by Qba Hood :D

Moim celem zaś był styropian i nawet kilka razy weń trafiłam :D
Nie obyło się bez ran wojennych :D

  
Wbrew pozorom to ręka, nie noga... :/
To nie jest wynik dostania strzałą, a smyrania cięciwą! Miałam karwasz, ale nie sięgał łokcia a ten najwyraźniej mam koślawy ;) Ale warto było!!!
Mamy nadzieję na powtórkę! Na tą okazję mamy ochotę zrobić profesjonalny cel!

obrazky.pl

Pozdrawiam! ;)

wtorek, 21 kwietnia 2015

I bądź tu miły...

Gdybym miała bohaterską super-moc byłabym Fail Woman co można przetłumaczyć jako Kobieta Porażka...
Chcąc być miłą i otwartą w relacjach interpersonalnych postanowiłam wyjść z inicjatywą "zagadania" do gości. I tak owi nieszczęśliwcy płacili u mnie kartą, na której widniało zdjęcie ślicznego pieska. Widać było, że zdjęcie wykonane jest domowym aparatem i w związku z akcją banków na nanoszenie takowych zdjęć na "plastikową gotówkę" państwo skorzystali z uwiecznienia swojego pupila na przedmiocie codziennego użytku. Zagaiłam więc stwierdzając, że to przesympatyczna psinka... Państwo jednak nie zareagowali jak oczekiwałam, bo spochmurnieli, oczy im się zaszkliły i z lekko drżącym głosem oznajmili, że owa psinka tydzień wcześniej została potrącona przez samochód i już jej nie ma... Historia mnie rozczuliła, ale też w duchu się skarciłam uważając, że dobrze było jak do tej pory, gdy ograniczałam swoje wypowiedzi do suchych faktów i krótkich odpowiedzi...
Ale oczywiście żeby tego było mało... W niedalekiej przyszłości przyjechali goście mający na karcie kotka! Pomyślałam, że dwukrotnie ta sama historia się nie powtórzy! Ten śliczny rudzielec bardzo mnie urzekł i zapytałam jak ma na imię. Państwo sposępnieli mówiąc: "miał! W zeszłym miesiącu pogryzł go pies". 
Kurde! Serio?!
Dość! Nie zagajam już do gości!
Za to kilka dni temu chciałam być uczynna i taka zabawna i w ogóle "w dechę" jak to mówi młodzież i chciałam podać dzieciarni piłkę, która przywędrowała pod moje nogi. Nie oceniłam jednak jej gibkości i lekkości więc ta zamiast poturlać się w ręce oczekującego na nią dziecka, przeleciała ponad jego głową hen hen... Ograniczyłam się do "sorki" i wskoczyłam do samochodu czym prędzej odjeżdżając...
Dziś zaś zabłysłam i pytając czy kuracjusz może wejść po schodach na drugie piętro chciałam powiedzieć "czy nie sprawi to panu problemu" wyszło zaś "czy nie sprawi to panu przykrości"... Sądząc po minie daleki był od płaczu...

A teraz przed nami urlop! 
Zobaczymy co wywinę na wyjeździe :)

zycieismierc.com.pl

Pozdrawiam serdecznie!!!